piątek, 9 sierpnia 2013

Inność niejedno ma imię...

Gdyby nie było różnic, ludzie mieliby tak samo na imię, tak samo by się ubierali. Byłyby takie same domy i mieszkania. Ludzie mogliby kraść, bo do drzwi pasowałyby te same klucze. Tak jednak nie jest i każdy z nas jest inny. Na świecie nie ma dwóch takich samych ludzi i to jest naprawdę niesamowite.

Wiktoria uczy się języka japońskiego i koreańskiego. O swoich zainteresowaniach kulturą Wschodu mówi: "Taka inność może być natchnieniem, siłą napędową do dalszej drogi. Jeżeli zainteresujemy się człowiekiem z innego kraju, być może nawet z drugiej strony globu, możemy odkryć coś niezwykłego. Może to nas skłonić do refleksji nad samym sobą. Może skłonić do zmian w naszym życiu. Ja również doświadczyłam takiego przełomu. Ta zmiana bardzo mi pomogła w życiu. Otworzyła nową drogę, wprowadziła w zupełnie inny świat. Odnalazłam siebie. Znalazłam miejsce, do którego pasuję. Po raz pierwszy poczułam, że mogę więcej. Moja zmiana nie została odebrana przez innych w sposób, jakiego oczekiwałam. Pojawiły się niemiłe komentarze, które sprawiły, że ponownie zamknęłam się w sobie. Tym razem jednak było inaczej. Miałam wsparcie. Czułam, że nie jestem sama. Wiedziałam, że są inni, którzy też tego doświadczyli".


"W mojej klasie pewna para dziewczyn wyglądała jednakowo - mówi Magda - każdy chciał się do nich upodobnić. Nikt nie chciał być inny - to właśnie zaowocowało we mnie chęcią wyróżnienia się z tłumu. Pewnego dnia po prostu przyszłam do szkoły ubrana inaczej. Większość moich rówieśników patrzyła na mnie, jak na jakiegoś kosmitę, ale to właśnie było w tym wszystkim najlepsze. Przestałam być jedną z tych lalek, które wyglądają tak samo, miałam fabryczną wadę. inne włosy, sukienkę, buciki. Z czasem zauważyłam, że coraz więcej osób w klasie szuka własnego stylu. To stało się dla mnie motorem do jeszcze ciekawszych zmian. Zaczęłam rozmawiać z rówieśnikami, których nie znałam. Wiele osób otworzyło się przede mną. Inne zaczęły mnie naśladować. Na samym początku bycie inną było dla mnie strasznie trudne. Spotykałam się z niemiłymi komentarzami, z wytykaniem palcami. Nikt mnie nie bronił. Mogłam liczyć tylko na siebie. W pewnym momencie powiedziałam sobie jednak: "tak dłużej być nie może". Postanowiłam stawić temu czoło. Nie chowałam już głowy w piasek, gdy ktoś mnie krytykował. Dziś jestem naprawdę dumna z mojej inności".

Inność nie jest wcale łatwa...- mówi Dagmara - uwielbiam astrofizykę i historię. Mam zainteresowania, których nikt nie rozumie. Prawie wszyscy mi mówią: "Dagmara, jesteś dziwna...", "Boję się ciebie... jak możesz kumać fizę?". Zazwyczaj obracam to w żart, nie przejmuję się tym i dalej robię to, co kocham. Nie zamierzam zmieniać mojego hobby tylko dlatego, by być lubiana i akceptowana. Osoby, które są przy mnie, czyli prawdziwi przyjaciele, rozumieją mnie i akceptują taką, jaka jestem. Dlatego właśnie wspieram "inność" innych, bo sama też jestem "inna".

Różnice - Czy to dobrze, że się różnimy? W każdym z nas kryje się wiele tajemnic. Każdy ma swoje zdanie, swoje argumenty. Różnica w poglądach może stać się początkiem czegoś niezwykłego... Inność ma jednak również swoją drugą stronę. Posiadanie odmiennego zdania przynosi nieraz odwrotny efekt. Jak się czujemy, widząc pogardę innych osób, słysząc ich śmiech? Ja przeciwko reszcie osób... Czy starczy mi siły, by być innym? A może powinniśmy raczej zapytać, czy starczy mi siły, by pozostać sobą?





czwartek, 8 sierpnia 2013

Jak pachnie śrubokręt?

Każdy rozpozna zapach kawy, świeżego pieczywa i skoszonego siana.
Jednak pewne rzeczy trudno nazwać.
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak pachnie śrubokręt? 
Z tym problemem zmierzyło się kilku członków grupy dziennikarskiej.
Zobaczcie efekty ich pracy!

Wiktoria:
-Tato jak pachnie śrubokręt?- zapytał nagle chłopiec
-Hę? A co to za dziwne pytanie?- zdziwił się ojciec wychylając zza gazety swój ostro zakończony nos ozdobiony okularami.
-No ale jak pachnie?- niecierpliwił się malec.
Mężczyzna odłożył na bok pismo i zdjął okulary, a następnie posadził sobie synka na kolanach.
-A jak twoim zdaniem mógłby pachnieć?
-Hmm… nie wiem, nigdy go nie wąchałem.- odparł po chwili namysłu.
-Rozumiem. A gdybyś miał sobie wyobrazić zapach tego przedmiotu. Jaki by on był?
Chłopiec pomyślał chwilę.
-Truskawkowy?- zapytał niepewnie tatę
-Hmm… myślę że chyba nie jest zrobiony z truskawek. Pewnie pachnie inaczej.
-Więc jak pachnie?
-Jak śrubokręt.- tata puścił oko rozgniewanemu synkowi.- No już wrócimy do tego jutro gdy przyjdziesz z przedszkola, dobrze? Teraz kładź się spać bo jest już późno - mówiąc to zestawił chłopca ze swoich kolan na ziemię.
Malec niechętnie poczłapał w stronę swojego pokoju. Na podłodze leżał jakiś podłużny przedmiot. Chłopczyk podniósł go i powąchał.
-Zdecydowanie jak truskawka.- powiedział do siebie zaskoczony. Powąchał jeszcze raz.- Tata nie uwierzy! Jest naprawdę z truskawek!
Uradowany chłopiec położył się spać kurczowo trzymając narzędzie w małej rączce.
Następnego dnia gdy tylko wrócił do domu natychmiast pobiegł do swojego taty.
-Tato, tato! Już wiem jak pachnie!- krzyknął wbiegając do pokoju.
Ojciec chłopca spojrzał na niego z rozbawieniem.
-Naprawdę? Jak?
Brzdąc pokazał swemu tacie kłopotliwy przedmiot mówiąc:
-Sam powąchaj.
Rodzic spełnił prośbę chłopca po czym uśmiechnął się.
-No i?- dopytywał malec- Pchanie truskawkami?
-Nie.
-Jak to?!- zdziwił się.- Wczoraj tak pachniał!
Tata spojrzał zdziwiony na syna.
-Czułeś truskawki?- zapytał
-Tak a ty?
-Hmm… poczułem perfumy mojego taty. Gdy byłem mały, tak jak ty teraz, lubiłem siedzieć w garażu i przyglądać się jak naprawia różne rzeczy.
Wtedy mężczyzna zrozumiał, dlaczego poczuł inny zapach. Było to spowodowane jego wspomnieniami z dzieciństwa. Uwielbiał siedzieć ze swoim papą czując dokoła zapach perfum, natomiast jego synek uwielbiał truskawki które rosną w doniczce na parapecie obok skrzynki na narzędzia. Postanowił wytłumaczyć to malcowi, który niestety nie zrozumiał tego. Ostatecznie zadowolił się tym, że jego mama potwierdziła, że śrubokręt pachnie truskawkami.
-Zupełnie jak w domu mojej babci.- powiedziała do syna- Uwielbiałam siedzieć i wąchać zapach truskawek każdego dnia. Babka robiła z nich kompot, dżem, ciasto z truskawkami i wiele innych rzeczy. U niej w domu było naprawdę dużo truskawek! Całe pole! A dziadek gdy przychodził z pracy od progu krzyczał: Co zrobiłaś z nich tym razem?! I wszyscy w domu zawsze się z tego śmiali. Bardzo lubiłam u nich siedzieć. Twój pradziadek- zwróciła się do chłopca- uczył mnie naprawiać różne rzeczy, co nie podobało się babci, bo według niej było to zadanie dla chłopców a nie dziewczynek.

Malec niestety nie słuchał uważnie całej historii, za to jego tata z chęcią i razem z mamą zastanawiali się nad zapachem śrubokręta.

Paula:

Zapach śrubokręta może być różny, może pachnieć smarem, drewnem... w zależności do czego jest używany. Lecz gdy zamknę oczy i wczuję się w jego zapach, widzę mieszkanie moich dziadków z perspektywy dziecka. Cały śrubokręt jest przesiąknięty zapachem ich mieszkania, a także smarem, ponieważ gdy byłam mała często, przychodziłam do mojego dziadka, który pokazywał mi narzędzia i opowiadał o tym, co udało mu się naprawić. Dlatego śrubokręt tak dla mnie pachnie, ale każdy może czuć inny zapach, ponieważ wszyscy mamy inne wspomnienia. Dla jednych może pachnieć po prostu garażem a dla innych truskawkami...

Wiktoria:

Śrubokręt pachnie szczęściem mojej mamy
z powodu półki naprawionej przez tatę.
Śrubokręt pachnie moją radością,
gdy wujek naprawił kółko w moim wózku dla lalek.
Śrubokręt pachnie trudem taty,
który starał się zrobić niespodziankę mojej siostrze,
naprawiając jej ulubiony stolik.
Śrubokręt pachnie poświęceniem mojego brata
nad pierwszą próbą naprawy chodzącego misia mojej młodszej siostry.
Śrubokręt pachnie ciężką pracą mechanika pracującego w warsztacie.

Sylwia:

Moim zdaniem zależy to od tego, jak daleko pozwolimy ponieść się fantazji. Obojętnie jaki to będzie przedmiot: śrubokręt, ulubiony miś czy książka, w naszej wyobraźni może być tym, czym chcemy, pachnieć zapachem, który najbardziej lubimy, stać się zupełnie inną rzeczą - mieć własną duszę. Dla mnie śrubokręt miał nietypowy zapach, bardzo słodki. W wyobraźni służył do naprawiania starych, nikomu nie potrzebnych lalek. Gdy otworzyłam oczy, znowu stał się zimnym przedmiotem, wciąż jednak miałam uśmiech na twarzy. Tak małe rzeczy potrafią dziwnie sprawić, że pamiętamy o nich jeszcze długi czas.

Aga:

Jak pachnie śrubokręt?
Oto jest pytanie...
nurtujące, ciekawe, niełatwe zadanie!
Gdyby miał go w ręku doświadczony fizyk,
pewnie byłby to jego niezły rekwizyt.
Pachniałby wtedy prawem Newtona,
którego nauczyła mnie szkoła.
A co by się stało, gdyby do ręki wziął go pewny malkontent? Po co rozmyślać nad jego losem, gdyż wiadomo, że nie byłby on kontent.
A może ten skarb dostanie się w ręce pewnej Haliny,
która kocha jeżyny?
A to niespodzianka...
śrubokręt nagle zamienił się w kwiatka!
Z niego wyjdzie piękny bratek,
zrywany w prezencie dla matek.
One z wdzięczności i z daru pełnego miłości,
już bez wątpliwości stwierdzą jego właściwości.

Wiersz dosyć banalny, ale każdy może go zinterpretować, jak uważa i wtedy wydobędzie swój własny sens, bo to jest najważniejsze:)
Myślę, że różnorodność jest wspaniała i inspirująca, bo świat bez niej nie miałby żadnych pozytywnych barw. Dla każdego sens będzie pachniał inaczej :))

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Happening. Kolorowa Parada w szarych barwach


Nasza barwna parada przemierzyła w sobotę ulice Tomaszowa. Jej celem było promowanie końcowego spektaklu pt.: „I tak zrobimy cię na szaro”. Mijając Kino Włókniarz, MDK, restauracje oraz inne tomaszowskie budowle, roznosiliśmy ulotki. Naszymi znakami rozpoznawczymi były: flagi, megafon i zielony wędrowiec wykonany ze styropianu. Każdy z członków warsztatów ubrany był na szaro. Co jakiś czas grupa zatrzymywała się, by ozdobić ulice kolorowymi napisami informującymi o przedstawieniu. 

Spotkaliśmy się z bardzo różnymi opiniami i reakcjami - niektórzy ludzie wychodzili z domów i sklepów specjalnie, żeby zobaczyć co się dzieje... 

Było mi bardzo miło gdy jedna z pań pracujących w aptece, wyszła przed budynek i zapytała mnie, co to za zamieszanie, a po wytłumaczeniu jej sytuacji powiedziała, że z przyjemnością przyjdzie na spektakl. Usłyszałam także rozmowę dwóch starszych pań, które również mówiły, że pojawią się na naszej premierze. 
Jednakże nie wszystkie reakcje były tak miłe. Małe dzieci z grupy scenograficznej spotkały się z naprawdę bardzo ostrymi komentarzami ze strony dorosłych. Była to odpowiedź na próbę wręczenia ulotek oraz zachęcania na przybycie na przedstawienie. Z nietolerancyjną reakcją spotkał się również jeden z członków grupy dziennikarsko-promocyjnej, który po zapytaniu jednego ze sprzedawców na tomaszowskim targowisku o to, jak podoba mu się nasza parada, w wulgarny sposób kazał mu zejść z oczu i nie zawracać głowy takimi bzdurami. 

Były to komentarze naprawdę przykre, zwłaszcza że były kierowane do osób w wieku 9-14 lat. 

Wiele osób nie popierało także formy promocji:  Robić takie rzeczy w miejscu publicznym! - Powiedział jeden z obserwatorów parady. 

Temat tolerancji wydaje się być powszechnie znany, wciąż jednak spotykamy się z licznymi przykładami nietolerancji, jak się okazuje, niekiedy nawet w obecności dzieci... 

A co wy o tym myślicie? 


piątek, 2 sierpnia 2013

Dom Bezdomnych

Czwartego dnia grupa dziennikarska odwiedziła noclegownię bezdomnych mężczyzn im. Św Alberta w Tomaszowie Mazowieckim. To miejsce wywołało w nas wiele emocji, którymi chcemy się z Wami podzielić...

Budynek wydał mi się zadbany. Jest ciasny i trochę zatłoczony. Zaskoczyło mnie, że każdy, kto tam mieszka, miał wyznaczone zadania i ustalone dyżuru. W tym momencie korytarz jest w remoncie. Pani prezes powiedziała, że ci, którzy będą czynnie brać udział w remoncie, dostaną nagrodę - bilet do kina lub wyjście na basen. Byłam pozytywnie zaskoczona stanem, w jakim znajduje się ośrodek i tym, że osoby, które w nim mieszkają odnosiły się do nas w swobodny sposób. Nie byłam wcześniej świadoma, że istnieje takie miejsce i jacy są ci ludzie.

Dzisiaj miałam okazję zobaczyć Ośrodek dla Bezdomnych. Przywitał nas tam chłopiec z zespołem Downa. Byłam bardzo zaskoczona. Na początku wydawało mi się, że mieszka razem z tymi ludźmi, 
ale okazało się, że mieszka w budynku obok.  

Stałam się wrażliwsza na krzywdę innych. Nauczyłam się słuchać ludzi, otwierać się na nich.
Myślałam, że będzie tam ponuro, ale z czasem zauważyłam, że mimo wielu tragedii przeżytych przez tych ludzi, są radośni... ciągle idą do przodu. Cieszą się z tego, co mają. Próbują realizować swoje cele i mają nadzieję, że im się to uda. Chcieli z nami rozmawiać, bo według mnie inni nie poświęcają im uwagi. Dowiedziałam się, mimo początkowej niechęci, że ci ludzie nie są szarzy... 

Odczuć w tym miejscu było wiele. Ciekawość mieszała się ze strachem. W oczach tych ludzi widziałam ból, który mnie bardzo poruszył. Czułam, że zaraz rozsypię się na kawałki. Rozmawiając z bezdomnymi można było dostrzec, jak są różnorodni i że mają ciekawe osobowości. W głowie utkwił mi obraz mężczyzny, który siedział samotnie na łóżku, przysłuchując się Pani Prezes. Kiedy mówiła nam o tym, że "nic tu nie ma za darmo", oczy mężczyzny stały się szklane, jakby czuł się tu źle... nie do końca potrzebny. Im dłużej na niego patrzyłam, tym bardziej łzy napływały mi do oczu...

Dziś miałam szansę przekonać się, że nie należy oceniać ludzi po pozorach. Ludzie niemający domu, żyjący w Ośrodku dla bezdomnych niekoniecznie trafiają tam z powodu alkoholizmu, lecz także z powodu różnych przykrych doświadczeń (np. w związku z rodziną). Na początku rozejrzeliśmy się po ośrodku. Mężczyźni tam żyjący sami sobie gotują, piorą, sprzątają, wykonują meble oraz remontują pokoje. Poznaliśmy też dwóch panów, którzy opowiedzieli nam o swoim życiu przed trafieniem do Ośrodka, ale także o życiu w nim. Oboje przyznali, że jest im dobrze tak, jak jest i nie zamierzają nic zmieniać.

To miejsce wzbudziło we mnie pozytywne emocje. Dobrze, że są tworzone takie miejsca, aby pomagać, ludziom w potrzebie. To było miłe zaskoczenie. Widać było, że panowie dość dobrze sobie radzą i że starają się wrócić "do życia". W ciągu roku niektórym udaje się całkowicie usamodzielnić - znajdują pracę, mają własne mieszkanie, a czasami nawet zakładają rodzinę. 

Podczas pobytu w Ośrodku nauczyłam się, że trzeba cenić to, co się ma, ponieważ w każdej chwili możemy to stracić. Bardzo wzruszyły mnie historie ludzi, którzy tam trafili.


Zapraszamy do obejrzenia krótkiego materiału filmowego z naszego przybycia do Domu Bezdomnych...
tutaj


List do Zielonego Wędrowca

Drugi dzień  półkolonii okazał się pełen... wyobraźni. Wszystkie grupy miały zajęcia z panią psycholog Aleksandrą Rajską, która zmotywowała nas do kreatywnego działania. Zadaniem grupy dziennikarskiej było napisanie listu do zielonego wędrowca. Zachęcaliśmy go do odwiedzenia naszej krainy. Listy wkładaliśmy do własnoręcznej ozdobionej butelki.

Oto jeden z listów napisany przez Wiktorię...

Drogi wędrowcu!
   Miło mi znów do ciebie pisać. W ostatnim liście nie zdołałam napisać wszystkiego, tak więc pozwól, że tym  razem opiszę Ci miejsce, z którego pochodzę.
   Jest ono nieco inne niż wszystkie. Trochę odosobnione, położone na uboczu, z dala od wszystkich. Jest też kruche i niestabilne dlatego trzeba być ostrożnym. Moja kraina jest trzy-kolorowa. Niebiesko-szaro-zielona. Niebo jest niebieskie, chociaż czasami, gdy ma zły humor, robi się szare w zielone kropki. Drzewa mają szarą korę i zielono-niebieskie liście. Trawa ma kolor zielony, a kwiaty są naprawdę piękne. Nasze domy budujemy na drzewach. Przypominają trochę ptasie gniazda z dachem. Budujemy je w całości z drewna. Ogólnie jest tu wesoło i trzeba uważać, bo nigdy nie wiadomo, skąd wyskoczy na ciebie defril -  to takie małe puchate zwierzątko, które potrafi latać. Ma szary kolor, niebieski nosek i jest niezwykle przyjazne i miłe. Dlatego wszyscy je kochają. A i zapomniałam wspomnieć o mieszkańcach. Jesteśmy średniego wzrostu, mamy dwie nogi, dwie ręce, jedną głowę i wyglądamy jak ludzie, bo nimi jesteśmy. Jeśli chodzi o kolor skóry… to jest on zmienny. Jako niemowlęta i małe dzieci do 7 lat nasza skóra ma kolor zielony, który w wieku 8-16 lat przechodzi w turkusowo seledynowy, następnie od 17-25 jesteśmy błękitni. Później kolor ten ciemnieje aż do wieku 45 lat, gdy jest granatowy. Później stajemy się szarzy już do końca życia. Panuje tu wieczna wiosna, jest ciepło, ale nie za gorąco. Zawsze wieje lekki, przyjemny wietrzyk. Jesteśmy bardzo spokojnym i szczęśliwym narodem. Żyjemy w harmonii z naturą, hodujemy własną żywność i nie mamy - jak to powiedziałeś - „sklepów” (cokolwiek to jest). Naprawdę zdziwiło mnie to w twoim liście. Tak na marginesie, mógłbyś mi wytłumaczyć, czym jest ten przedmiot? Co się odnosi pogody… z nieba często spadają nuty i litery tworząc piosenki i książki, które uwielbiamy. Ja najbardziej lubię te kwietniowe i grudniowe, są naprawdę piękne. Nigdy się tu nie nudzę, ani nie mam problemów. Żyje się tutaj naprawdę dobrze. Myślę, że by ci się tutaj spodobało.
   To chyba tyle. Zapewniam cię, że na żywo jest jeszcze ładniejsza niż w wyobraźni. Mam nadzieję że wpadniesz! Przyjedź do nas wiosną!
                                                                              Wiktoria
                                                                             (Bigtolia)
                                                                          ↗
                                              To moje imię w tej krainie



A tak wyglądały nasze zmagania z butelką:





Od tolerancji do wolności jeden krok!

To już trzeci dzień Lata w Teatrze. Uczestnicy grupy dziennikarskiej rozmawiali na temat tolerancji. W czasie dyskusji pojawiła się wypowiedź, która zainspirowała nas do refleksji nad wolnością...

Jak trudno jest mi czasem dać wolność drugiej osobie - a im mi bliższa, tym trud staje się większy... Pozwolić gdzieś głęboko we mnie, by mogła być taką, jaką jest i sama chce być. By nie odzierać jej z tego, kim i jaka jest, na rzecz moich choćby najlepszych wyobrażeń i szczerych chęci pomocy. By być w bliskości pytania: Co mogę Ci dać? Czego pragniesz? Czego potrzebujesz? A co Ty o tym myślisz? (Jacek Czerkacz)

Aga:
Myślę, że to naturalne - dać komuś bliskiemu wolność. Nie można mieć kogoś na własność. Nawet jeśli ta osoba jest dla ciebie wszystkim, musisz uszanować jej decyzję. Warto tolerować, bo każdy jest wyjątkową osobą. Jednak, gdy zauważymy, że ktoś nam bliski postępuje źle, trzeba interweniować, nie zważając na nic!

Julka:
Sądzę, że powinniśmy dać trochę swobody drugiemu człowiekowi. Traktujmy go odpowiednio, a będziemy mieć pewność, że nie odejdzie. Nie ograniczajmy osób mówiąc, co on może, a czego nie...

Sylwia:
Nie możemy trzymać ciągle przy sobie osoby, która jest nam bliska. Nie powinniśmy jej ograniczać, zmuszać, by poświęcała nam całą uwagę, choćbyśmy bardzo chcieli. Czasami trudno jest zrozumieć, że ta osoba może mieć inne zainteresowania, znajomych, czy po prostu dlatego, że nie zapytaliśmy, czy ma ochotę z nami przebywać. Jeżeli pozwolimy jej odejść, możemy po pewnym czasie zrozumieć, że postąpiliśmy słusznie lub przeciwnie - stwierdzić, że czujemy pustkę, brak tej drugiej, bliskiej nam osoby.

Daga:
Boimy się dać drugiej osobie więcej wolności, ponieważ boimy się, że ta ucieknie. Trudno jest pogodzić się z tym, że ktoś może chcieć więcej swobody. Możemy obsypywać swoją drugą połówkę drogimi prezentami, markowymi ubraniami, ale jeśli nie będzie miała prywatności, stanie się nieszczęśliwa. Powinniśmy szanować zdanie drugiego człowieka, a przede wszystkim... słuchać go.

Michał:
Gdy ktoś kogoś lubi, nie może się bez niego obyć. Niekiedy człowiek bywa naprawdę zaślepiony drugim człowiekiem. 

Wiktoria:
Dać wolność człowiekowi, którego kochamy, jest bardzo trudne i bolesne. Boimy się, że ta osoba odejdzie od nas. Myślę, że powinniśmy dać jej wolność, tak by obie osoby mogły się rozwijać. Nie można kogoś na siłę zmuszać do zmiany, bo nie zawsze będzie ona dla niej dobra...

Magda:
Myślę, że im jest się bliżej związanym z jakąś osobą, tym trudniej jest się z nią rozstać albo dać jej wolność. Nie powinniśmy jej ograniczać. Powinniśmy pozwolić jej być sobą, nie zmieniać jej na siłę, kochać i szanować taką, jaka jest. Jednym słowem... powinniśmy ją TOLEROWAĆ.

Łukasz: 
Wolność to brak jakichkolwiek ograniczeń. Czuję się wolny, gdy mogę coś zrobić... Wolność to fajne uczucie.





















czwartek, 1 sierpnia 2013

Lato w Teatrze






Dziś po raz trzeci wystartowaliśmy z półkoloniami pt: "Lato w Teatrze"W tym roku motywem przewodnim jest TOLERANCJA.
Zachęcamy także do polubienia naszej strony na facebooku.
Więcej dowiecie się wkrótce. :)